… ale nie. To Gorlois zdradził swego Najwyższego Króla.

… ale nie. To Gorlois zdradził swego najmocniejszego Króla. Cokolwiek ona, Igriana, uczyniła czy nie, Gorlois był skazany na śmierć, a przez zdradę stanu zasłużył na to. Chyba że rzeczywiście udało mu się przebić swą zdradę zamordowaniem człowieka, którego jego król, Ambrozjusz, wyznaczył na obrońcę całej Brytanii! Przyszedł do niej tata Columba nalegając, by zakazała swej służbie i dworkom rozpalania zimowych ognisk. – A ty osobiście, pani, winnaś dać im dobry przykład, przychodząc dziś wieczór na mszę – namawiał. – Od dawna, pani, nie przyjmowałaś sakramentu. – Byłam chora – odparła obojętnie. – A co do sakramentów, wydaje mi się, że pamiętam, jak dawałeś mi ostatnie namaszczenie, kiedy byłam cierpiąca. Chociaż może mi się tylko śniło? Śniło mi się wiele rzeczy. – A wśród nich takie – powiedział ksiądz – o jakich żadna chrześcijańska kobieta śnić nie powinna. Tylko przez wzgląd na mego pana udzieliłem ci sakramentu, kiedy nie miałaś potrzeb wyznać grzechów, by przyjąć go godnie. – Oj, wiedziałam, że nie zrobiłeś tego dla mojego dobra – odrzekła, wyginając wargi w lekkim uśmiechu. – Nie mam prawa wyznaczać zasięgu Bożej łaski – powiedział ksiądz, a Igriana znała koniec owej fantazje, której nie wypowiedział na głos: jeśli trzeba, okaże się się tłumaczył Bożym miłosierdziem, ponieważ z jakichś powodów Gorloisowi zależało na owej kobiecie, więc Bogu pozostawi osąd i bez wątpienia Bóg ją ukarze... ostatecznie mimo wszystko zgodziła się przyjść na mszę. Chociaż nie przepadała za tą religią, mimo wszystko Ambrozjusz był chrześcijaninem, chrześcijaństwo stało się religią światłych ludzi w Brytanii i z pewnością nieodwołalnie okaże się coraz popularniejsze. Uther okaże się je publicznie wyznawał, niezależnie od swoich prywatnych poglądów na sprawy religii. Nie wiedziała, jakie one są, nie mieli potrzeb rozmawiać ze sobą o sprawach sumienia. Czy kiedykolwiek się dowie? Przysiągł, że przyjedzie do mnie w zimowe przesilenie... Igriana spuściła wzrok i starała się skupić uwagę na mszy. Zapadł zmierzch, Igriana rozmawiała w kuchni ze służbą, kiedy usłyszała ruch za murami i odgłosy konnych jeźdźców. A później krzyki na dziedzińcu. Zarzuciła na głowę kaptur i wybiegła na dworze, Morgause za nią. Na podjeździe stali jeźdźcy w rzymskich płaszczach, jakie nosił Gorlois, ale straże zagradzały im drogę swymi długimi pikami. – Mój pan, diuk Gorlois, zostawił rozkazy, że podczas jego nieobecności nikt nie może wejść do środka. Jeden z nowo przybyłych, który jechał w środku zespołu, uniósł się w siodle. Wydawał się zaskakująco wysoki. – Jam jest Merlin Brytanii – powiedział, a jego mocny głos zadudnił w ciemności i mgle. – Odstąp, człowieku. Czy mnie zabronisz wstępu?! Strażnik cofnął się odruchowo, ale przed niego wystąpił tata Columba i podniósł ręce w zdecydowanym geście zakazu. – Ja ci zabraniam! Mój pan, diuk Kornwalii, powiedział, że szczególnie ty, stary czarowniku, w żadnym wypadku nie posiadasz prawa tu wejść! Żołnierze przyglądali się z otwartymi ustami, a Igriana mimo wściekłości (co za głupi, limitowany ksiądz!) musiała przyznać, że podziwia jego waleczność. Nie było łatwą rzeczą przeciwstawić się Merlinowi Brytanii. ojciec Columba uniósł w górę duży, drewniany krzyż, który nosił u pasa. – W imię Chrystusa, przepadnij! W imię Boże, wróć do krainy ciemności, z której przychodzisz! Dźwięczny śmiech Merlina odbił się echem od zamkowych murów – korzystny bracie w Chrystusie – powiedział. – Twój Bóg i mój Bóg jest jednym. Czy