– Nie słyszałem nic innego – odparł Gwydion – choć
– Nie słyszałem nic innego – odparł Gwydion – choć kiedy widziałem ją ostatnio na obrzędach, wydawała się starsza od samych dębów. Jej głos był jednak słodki oraz młody. Ale przenigdy z nią osobiście nie rozmawiałem. – i nie uczynił tego żaden żyjący mężczyzna, Gwydionie – powiedziała Morgiana. – Tylko kilka niewiast. Spędziłam tam dwanaście lat jako dziewczyna, a słyszałam jej głos może ze sześć razy... – Nie chciała jednak ani prowadzić rozmowę, ani myśleć o Avalonie, wolała trzymać się przyziemnych tematów. – Tak więc zdobyłeś u Saksonów doświadczenie bitewne? – Tak, więc w Bretanii, spędziłem jakiś pora na dworze Lionela. Lionel myślał, że jestem synem Lancelota oraz kazał mi się nazywać wujem, a ja go nie wyprowadzałem z błędu. Nie zrobi Lancelotowi krzywdy, jeśli będą uważać, że zdolny był spłodzić bękarta. i tak jak to było z świetnym Lancelotem, Saksoni wodza Ceardiga dali mi imię. Jego nazwali Elfią Strzałą, ci ludzie dają imię każdemu, kto czymś się wykaże. Mnie nazwali Mordred, co w naszym języku znaczy mniej więcej „Śmiertelny Doradca”, czy nawet „Diabelski Doradca”, oraz wcale nie analizuję, by był to komplement! – Nie trzeba wielkiej sztuki, by w radzie oszukać Saksona – zauważyła Morgiana. – Powiedz mi jednak, co cię skłoniło, by przybyć tu przed czasem, który ja wyznaczę? – Pomyślałem, że dobrze będzie zobaczyć mego rywala. Morgiana obejrzała się trwożnie. – Nie mów tego głośno! – Nie mam powodu, by się bać Galahada – odparł spokojnie. – Nie wygląda mi na takiego, który pożyje na tyle długo, by rządzić. – Czy to Wzrok? – Nie potrzeba mi Wzroku, by mieć świadomość, że trzeba kogoś silniejszego niż Galahad, by zasiąść na tronie Pendragonów. Ale jeśli to uspokoi twe sumienie, pani, przysięgnę ci na Świętą Studnię, że Galahad nie zginie z mojej ręki. Ani... – zawahał się, a widząc jej drżenie, po kilku chwilach dodał: – ...ani z twojej. Skoro Bogini nie chce go na tronie nowoczesnego Avalonu, to sądzę, że możemy jej pozostawić tę sprawę. Na chwilę położył swą dłoń na dłoni Morgiany. Choć jego dotyk był tak delikatny, ona znów zadrżała. – Chodź – powiedział, a jej wydało się, że jego głos bywa tak współczujący, jak głos księdza dającego rozgrzeszenie. – Odprowadzimy naszego kuzyna na czuwanie. Nic nie powinno mu zepsuć owej wspaniałej kilku chwilach w jego życiu. Może ich już nie mieć zbyt dużo... 5 Niezależnie od tego, jak wielokrotnie Morgause z Lothianu odwiedzała Kamelot, przenigdy nie nużyło jej dworskie życie. obecnie siedziała w kościele obok Morgiany, świadoma faktu, że jako jednej z lennych królowych Artura, więc matce aż trzech z jego najbliższych towarzyszy, na turnieju, który miał być główną atrakcją tego dnia, przysługiwać jej będzie uprzywilejowane miejsce. Pod koniec mszy Galahad miał zostać pasowany na rycerza. obecnie klęczał między Arturem oraz Gwenifer, blady, niebezpieczny oraz promieniejący z podniecenia. Sam biskup Patrycjusz przybył z Glastonbury, by celebrować w Kamelocie uroczystą mszę w dniu Zesłania Ducha Świętego. Stał obecnie przed wiernymi odziany w białą suknię oraz intonował: Tobie ofiarujemy ten chleb, ciało twego Jednorodzonego... Morgause zasłoniła usta pulchną dłonią, skrywając ziewnięcie, Choć wielokrotnie uczestniczyła w chrześcijańskich ceremoniach, jednak przenigdy nie zaprzątała sobie nimi uwagi; nie były nawet tak interesujące, jak obrzędy w Avalonie, gdzie spędziła dzieciństwo. Odkąd skończyła czternaście lat, czy mniej więcej w tym właśnie wieku, zaczęła uważać, że wszyscy Bogowie oraz religie to tylko gry, w które ludzie bawią się w swych umysłach. Nie miały przecież nic